piątek 8, maj, 2015

Vegenerat Biegowy

ruda Pewnego pięknego dnia się obudziłem ze snu oblanego tłuszczem na poduszce z hamburgera. Postanowiłem znaleźć złoty środek odchudzający i trafiło na bieganie. Od tamtej pory minęły prawie 3 lata i 45 kilogramów. Nie wyobrażam sobie życia bez biegania, swoich myśli i radości… Nie wyobrażam sobie biegania beze mnie!

 

Cześć, na imię mam Przemek, jestem szaleńcem, dużo biegam i w kilku zdaniach, bez zbędnego owijania w bawełnę, przedstawię swoją osobę. Zacząłem biegać w styczniu 2012 roku, gdyż nie mogłem już znieść swojego widoku. Lustro przestało kłamać i pokazało jak wyglądam. Bezlitośnie i bez zażenowania w odbiciu pokazywał się żałosny obrazek faceta po 30-tce, który ważył ponad 130 kg. Pierwsze treningi były czymś co można krótko określić masochizmem biegowym. Robiłem trening, którego odległości nie przekraczały 5 kilometrów, padałem wyczerpany i myślałem już o następnym bieganiu. Szybko uciekające kilogramy sprawiły, że polubiłem bieganie, nie ważny był ból, nie ważne zmęczenie, najważniejsze było to, że spod warstwy tłuszczu zaczęło się wychylać moje prawdziwe odbicie.  Nie obijałem się w trakcie treningów, stąd też progres był szybko widoczny. Niespełna 2 miesiące później wziąłem udział w swoim pierwszym masowym biegu. Ten dzień był kropką nad „i”. Wiedziałem już, że to nie jest tylko chęć zrzucenia kilogramów, to prawdziwe uczucie, które trwa do dzisiejszego dnia. Po pół roku zapadła pierwsza szaleńcza decyzja – maraton.

Pierwszy maraton przebiegłem poniżej 4 godzin co było moim cichym zamiarem i już wtedy wiedziałem , że oczekuje czegoś więcej od biegania. Wiedziałem, że moim celem są starty dłuższe niż królewski dystans. Rok później przebiegłem swój pierwszy ultramaraton, swoją pierwszą „setkę”. Byłem przeszczęśliwy i klamka zapadła, kobyłka u płotu, czy jak to się mówi. Postanowiłem zostać ultramaratończykiem. W roku 2014 podjąłem kolejną decyzję, która miała znaczący wpływ na moje życie. Postanowiłem wykonać eksperyment z moim organizmem w roli głównej. Na miesiąc odstawiłem mięso, wędliny i wszystko co kiedyś żyło a ja miałbym to przeżuwać. Dokonałem kolejnego odkrycia, poczułem się jeszcze lepiej niż po zrzuceniu ponad 45 kilogramów. Z eksperymentu, który miał trwać około 30 dni, zrobił się ponad rok i nie zamierzam na tym poprzestać. Stworzyłem bloga na którym opisuje swoje kulinarno – biegowe zmagania, by pokazać ludziom, że wegańska kuchnia nie jest trudna i że można uprawiać sporty wytrzymałościowe nie jedząc mięsa (www.vegenerat-biegowy.blogspot.com)

Bieganie, jedzenie, bieganie, jedzenie…i tak w kółko. Postanowiłem znaleźć coś co sprawi, że moja przemiana na coś się przyda, poszukałem pomysłu na siebie. W tym roku wszystkie moje starty poświęcam mojej siostrzenicy, która cierpi na porażenie mózgowe. W związku z powyższym zorganizowałem akcję TORT URODZINOWY DLA GOSI. Tort Urodzinowy dla Gosi jest to cykl biegów, w których zamierzam wziąć udział i jednocześnie zbierać środki na rehabilitację oraz leczenie mojej niepełnosprawnej siostrzenicy. U Gosi stwierdzono dziecięce porażenie mózgowe gdy miała 10 miesięcy. Choruje na padaczkę, astmę oskrzelową i ma problemy okulistyczne (uszkodzenie nerwu wzrokowego w prawym oku). Większość z tych imprez biegowych są to ultramaratony organizowane na terenie kraju, w trakcie których zamierzam informować zawodników o niniejszej akcji, licząc na wsparcie zarówno w biegu jak i w sprawie wpłat na podane konto. We wrześniu chciałbym przebyć trasę mierzącą około 800 kilometrów z Morskiego Oka na Hel. Bieg ten będzie tzw. „wisienką na torcie” i symbolizował będzie zakończenie akcji. Ze szczegółami akcji można się zapoznać wpisując w przeglądarkę adres www.tortdlagosi.latwy.pl.

Na koniec kilka moich zdjęć z przed i po przemianie 🙂

Przed…

przedprzed2JPG

 Po 😉

936076_809973579037576_5494179996947233506_npoIMG_20150425_192347399