Czy Wam też zdarza się biegać w Niedzielę ? A może bieganie bywa dla Was medytacją ? Kto wprowadza jogę to treningu uzupełniającego ? Czy maraton jest dla Was świętem niczym Boże Narodzenie ? Jeżeli, więc bieganizm jest religią, to najprawdopodobniej jesteś w sekcie Vege Runners ! Z cyklu 'Media o nas’ przypominamy kultowy tekst czasopisma „Moja Rodzina” o Ezo-Joggingu 🙂
Artykuł pochodzi z czasopisma „Moja Rodzina” 4/2016 i wyraża prywatne poglądy autora.
Miejsce zdrowego rozsądku w sporcie zastępuje ezoteryka i polityka. Rodzice nie mają świadomości, że pod hasłem „bieganie” sprzedaje im się toksyczne treści.
Steve McMullin w tekście „The Secularization of Sunday: Real or Peceived Competition for Churches” z Review of Religious Research podaje, że 21,3% ankietowanych uznaje aktywność w Niedzielę za główny powód opuszczania Mszy Świętej. W 2015 w ten właśnie dzień odbyły się maratony: Cracovia (Kraków), Orlen (Warszawa), Warszawski, Poznański, czy Wrocławski. Sugeruje to, że bieganie wymaga ustalenia wartości, jakim służy.
Jogging ezoteryczny łączy religię ze sportem. Wprowadza jogę do rozgrzewki. Runner’s World zaprezentował ćwiczenia Rebecci Pacheco. Magazyn wyjaśniał, że asany (postawy medytacyjne wspólne dla wszystkich rodzajów jogi) służą rozwojowi sił ciała (sprawność, giętkość) oraz ducha. Sklep z aplikacjami Apple zaprezentował program Yoga for Runners. Istnieje też jego odpowiednik na platformę Android.
Strony takie jak SparkPeople i BreakingMuscle sugerują, że dzięki asanom następuje przygotowanie do sportu. Hatha-joga za pomocą ćwiczeń fizycznych służy uwalnianiu w człowieku paranormalnych mocy. Asany są określonymi postawami oraz ustawieniami ciała. Ich kształt wynika z koncepcji hinduizmu. Za tym stoi przekonanie, że celem ćwiczeń jest śmierć człowieka, aby uległ odrodzeniu (tzw. reinkarnacja). Patańdźali w Joga-sutra wskazał, że istnieją tu moce okultystyczne zwane shiaddahi.
Instruktorzy jogi Karen Sherwood i Fiji McAlpine bez powoływania się na te korzenie łączą ją z bieganiem. Asany dla biegaczy prezentowała też Dana Santas na stronie CNN.
Ultramaratończyk Danny Dreyer wprowadził do joggingu ezoterycznego Tai Chi. Opracował ChiRunning. Aktywność społeczną łączy z rozwojem sił duchowych. Uważa, że Tai Chi wyzwala energię chi w centrum ciała (core). To sugeruje, że człowiek m. in. ocali kolana od uszkodzeń. ChiRunning zainteresowały się osoby między 40. a 60. rokiem życia. Sam Dreyer przeszkolił blisko 2500 osób.
W Polsce jest znany jako trening mentalny. Polega na wyobrażaniu sobie pozycji ciała, skupianiu się na jego częściach. Katherine Dreyer uważa, że wysiłek fizyczny to nic innego, jak rozładowanie energii chi. Wini m. in. dietę za problemy w sporcie.
Wegetarianizm pojawia się w joggingu ezoretycznym, bo przedstawia odżywanie jako sposób na osiąganie wyników sportowych. Trening mentalny i dietę bez mięsa promuje w Polsce klub Vege Runners. Pojawia się ona w hatha-joga. Jak podaje „Srimad Bhagavatam” ograniczenia w jedzeniu łączą się z koncepcją odrodzenia się w innym ciele, a nie ze wskazań dietetyki. Tu jest punkt styczny wegetarianizmu i jogi.
Katherine Dreyer łączy brak mięsa w posiłkach z kumulacją energii w ciele. Zaleca m. in. wyłączanie urządzeń przed snem, bo: „mogą być najgorszym wyciekiem [nagromadzonej w nas] energii”. Dzięki całkowitej likwidacji stresu człowiek „widzi rzeczy rosnącymi”. Uważa, że biegacz ładuje energię za pomocą rozmów przez telefon z przyjaciółmi. Wprowadza czary. Zaleca wyobrażanie sobie, jak moc wlewa się do człowieka, gdy pije wodę.
Na skraju joggingu ezoterycznego pojawia się znany z marksizmu kult społeczeństw pierwotnych. Christopher McDougall w książce „Urodzeni biegacze” zachwyca się Indianami Tarahumara. Rozpoczął modę na skarpetki Injinji, buty Five Fingers, czy mokasyny. Matthew Karsten promuje naśladowanie Indian na stronie The Exprert Vagabond. Na Tarahumara oparł się trening biegowy na Uniwersytecie Stanforda.
Z kolei „Biegactwo” jako termin wprowadził Dominik Zdort w Rzeczypospolitej. Hasło to rozpropagował Rafał Ziemkiewicz w tekście „Apostazja szkodzi zdrowiu” i w Telewizji Republika. Dominik Zdort biegactwo porównuje z kultem religijnym. Wskazał, że łączy się m. in. z kupnem elektroniki oraz akcesoriów za tysiące złotych. Poinformował, że w jednej z redakcji gazety. kto nie zajmował się biegactwem, ten był pomijany w awansach.
Pojawia się tu błąd – odcięcie od celu. Aktywność koncentruje się na przyjęciu gadżetów w miejsce odpowiedzi na pytanie: w jakim celu biegam? Część akcesoriów nadaje się tylko dla profesjonalistów. Pulsometr ułatwia określenie granic wysiłku (pułapy tętna), ale wystarczy reguła: „czy mogę swobodnie rozmawiać przez telefon podczas biegu?”. Jeśli nie – wysiłek przekracza możliwości. Do pomiaru dystansu najlepszy jest stadion. Tylko on zapewni pewność, co do pokonanego dystansu. GPS posiada bowiem błędy pomiaru. Przy braku stadionu wyjściem są mapy z sieci np. Geoportal (pozwala na mierzenie odległości).
Koszulki termoaktywne zapobiegają tzw. „przewianiu”, bo odprowadzają pot. Dla amatora jest bez różnicy, czy są ze sklepu turystycznego, czy supermarketu. Wystarczy najtańsza. Buty – ważne, aby nie obcierały nóg. Pojawia się moda na wymianę ich co sezon. Tu nadają się też buty górskie, o ile są na miękkiej podeszwie – Autor tekstu w takich przebiegł maraton.
W miejsce specyfików i dodatków wystarczy na regenerację papka z bananów i kakao, a do picia szklanka wody z łyżką miodu, plastrem cytryny i ewentualnie szczyptą soli. Kto zaś myśli o zakupie izotoników niech sprawdzi skład.
Biegactwo łączy się z biznesem. Przesada zaczyna się z pominięciem, że sport jest dla ludzi. Jeśli utrudnia on relacje z innymi jest zły. Dominik Zdort i Rafał Ziemkiewicz nie biegają. Przy czym pierwszy z wymienionych aktywnie jeździ na rowerze. Biegactwo łączy się z kultem ciała i egoizmem. Pomija aspekt chrześcijański – dbania o ciało wywodzony z siedmiu grzechów głównych (obżarstwo). Jezuita kardynał Robert Bellarmin zalecał na obżarstwo umiarkowanie i wstrzemięźliwość. Zauważał, że: „osłabia duszę przez grzech, a ciało przez długie bóle głowy i żołądka i różne ciężkie choroby”. Przeciwdziałanie temu grzechowi wymaga zadbania o ciało.
Konferencja Episkopatu Polski w 2014 w tekście „W obronie dobrych zawodów” stwierdziła, że: „Kościół opowiada się za sportem, który służy wszechstronnemu rozwojowi człowieka we wszystkich sferach i płaszczyznach, a przeciwstawia się takim jego formom, w których człowiek jest przedmiotem w służbie sportu. Opowiada się za takim sportem, który wychowuje, jednoczy, sprawia przyjemność, radość, uczy patriotyzmu, buduje przyjaźnie oraz pokój między ludźmi i narodami. Jest przeciwny takiemu sportowi, w którym występują zjawiska fałszu i oszustwa”. Na końcu wypowiedzi Episkopatu padają słowa: „Tak postępujcie, aby sport był swoistą ascezą i mógł się stać drogą do doskonałości i świętości w myśl słów św. Pawła: W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem (2 Tm 4,7).”
Błędy, jakie łączą się z biegactwem, to brak roli Mszy Świętej podczas maratonów w niedzielę. Nacisk z przyjemności ruchu przeniesiony na tzw. „życiówki” – zdobywanie medali, bieg na czas. W przypadku amatorów taka postawa może poważnie zagrażać zdrowiu. Wysiłek ponad własne możliwości grozi nawet śmiercią. Przeciwnicy biegania przytaczają jako fakt m. in. zawał dwudziestosześciolatka w 2013 podczas maratonu „Biegnij Warszawo”.
Lekkoatleta i członek kadry Polski Romuald Krupanek zauważył, że amatorzy biegania pomijają badania lekarskie. Zaleca, aby kontrolowali zdrowie minimum dwa razy do roku. Bez konsultacji z lekarzem sportowym jest ryzyko powstania uszkodzenia zginaczy kolana, zmęczeniowego złamania kości, problemów z piszczelami (shinsplints), zapaleń ścięgna Achillesa, rozcięgna podeszwowego, czy syndrom traktu biodrowo-piszczelowego.
Tutaj pojawia się pułapka biegactwa. Krytycy wskazują ryzyko zawału oraz kontuzji jako argumenty przeciw tej aktywności. Zapominają, że biegactwo podkreśla rolę sukcesu. Kto mieści się w czasie maratonu (5-6 godzin) ten zyskuje medal.
Bieganie zakłada, że sport jest służbą innym – np. przypomina Żołnierzy Wyklętych. Daje też siły do opieki nad słabszymi w rodzinie. Pozwala na rozładowanie stresu i negatywnych emocji.
Ewagriusz z Pontu w dziele „O praktyce ascetycznej” wspomina o demonie południa (inaczej acedii). Wprowadza on w człowieku pragnienie niechęci do pracy, tęsknoty za ułatwieniem życia, nienawiść do codziennego trudu, czyli grzech lenistwa. Wysiłek fizyczny ułatwia kontrolę nad myślami. Bieganie uczy dyscypliny, regularności oraz wytrwałości. Tylko one zapewniają sukces.
Zagrożenia duchowe łączą się z sięganiem po biegactwo i w tej formie propagują je media lewicy. Pomijają aspekty duchowe względem innych.
Na tle biegactwa bieganie wymaga określenia celu tej aktywności względem ludzi. Za tym idzie też reguła cierpliwości – im dłużej osiągam swój cel (np. przebiegnięcie 10 km), tym lepiej. Stopniowe zwiększanie wysiłku ćwiczy w wytrwałość w działaniu. Uzupełnia je nieufność do nowych diet, poglądów i wierzeń. Krytyka biegania bardzo często łączy się z lenistwem. Stanowi wykręt od ruchu w każdej postaci (spacerów, pływania, jazdy na rowerze, gry w siatkówkę). Istotne jest, aby ta forma sportu przybliżała nas do wiary i ludzi, a nie odwrotnie.
Artykuł pochodzi z czasopisma „Moja Rodzina” 4/2016 i wyraża prywatne poglądy autora.
https://opoka.org.pl/biblioteka/X/XS/mrodzina201604_biegactwo.html
Rysunki mocno inspirowane artykułem -Pająk