czwartek 31, maj, 2018

Ultramaraton Podkarpacki 115km – Noc i Dzień

Oaza spokoju na Rynku w Rzeszowie odczuwalna była od pierwszej minuty mojego pobytu w tym mieście. Spontaniczna decyzja o starcie na dystansie 115km napawała mnie optymizmem oraz obawami. Pierwsze jaskółki pojawiły się już tej wiosny, ale ciągle jeszcze to nie jest to. Zawsze chciałem pojawić się na Podkarpaciu i gdy tylko nadarzyła się okazja, wykorzystałem ją. Bieg zaczyna się w środku nocy i kończy w dzień. I tak właśnie na dwie części ten bieg mogę podzielić. Noc i dzień.

Noc

W blasku lamp na Rzeszowskim Rynku przykryci cieniem nocy

Po bruku unoszący się zapach emocji i mocy

Księżycowa płachta podkreślająca barwy i urodę kamienic

Od lat dwudziestych nic nie chciałbym tu zmienić

Czy wzbudzamy wśród obecnych tu dusz podziw?

Błyska flesz, chcesz sto piętnaście kilometrów – to leć,

Na punktach odżywczych bądź jak jeż, weź jabłko i jedz

Między punktami bądź jak dziki Koń, który czuje tylko swoją woń

Goń bracie goń

Zmieniają się zapachy, dźwięki i kolory

Znika cisza

Noc zrzuca cień i ukradkiem robi się dzień

Dzień

Tuż za progiem czai się słońce, które wyznacza nowe wzorce

Jest tam!  Już je widzę unoszące się na horyzoncie

Czuję je, jak swój świat buduje

Podkarpacką ziemię ogrzewa i obejmuje

Wzmaga się ptaków śpiew

Czasami zza parkanu dobiega psi gniew

Żółty coraz wyżej, ogrzewa i dogrzewa

A nam w ustach wody potrzeba

Leśny cień niewiele daje, bo las sam westchnienia daje

Kilometr po kilometrze, niebo czyste i bezwietrzne

Wschodnio południowy zakątek kraju,

Pięknie , jak to zawsze w maju

Jeszcze fragment wzdłuż rzeki Wisłok – ktoś mi powie

I po chwili jestem już na Rynku w Rzeszowie!

 

Miejsce Open 4 z czasem 12h 21min, Łukasz Pawłowski, wlodec